Górołażenie, czyli copywriting w praktyce
Zapewne z doświadczenia wiesz, że bez porządnego resetu, pełnego odpoczynku bardzo szybko człowiek wypala się i zniechęca do codziennych zajęć – zwłaszcza w branży kreatywnej. Dobrze spędzony urlop to taki, w czasie którego umysł i ciało na nowo odżywają. No i masz czas pomyśleć. Ja w czasie swojego miałem go całkiem sporo – zwłaszcza w czasie górskich wędrówek. Karkonoskie szlaki sprawiły, że zacząłem zastanawiać się, czy copywriting w praktyce jest podobny do jakiejś innej rzeczywistości, w której żyję. Okazało się, że najwięcej punktów stycznych znalazłem właśnie z górołażeniem. Dziwne, prawda? Za chwilę wszystko się wyjaśni. Chyba 😉
Nie wiem, jak u Ciebie, jednak gdy jestem na szlaku w mojej głowie telepie się wiele myśli, czasem trudno je sensownie ogarnąć. No ale od czego człowiek jest praktykującym copywriterem? Zanim przejdziemy jeszcze stricte do rzeczy małe zastrzeżenie: kolejność przedstawianych myśli możesz dowolnie zmieniać i ustawiać w hierarchii – jak Ci się żywnie podoba.
No i przygotuj się na dłuuugi tekst.
Kawa zrobiona? No to startujemy!
CIEKAWOŚĆ, CZYLI JARANIE SIĘ LUDŹMI I ŚWIATEM
Może zabrzmi to banalnie, ale copywriter z krwi i kości powinien mieć w sobie naturalny pęd do odkrywania otaczającego świata i ludzi, których spotyka na swojej drodze. Musi być ich ciekawy, a chęć poznawania musi go pchać do rejonów, które wcześniej wydawały mu się obce i niedostępne. Bez tego będzie tylko kleił słowa, które nie będą miały duszy. Będą tylko na papierze, ale nie dotrą do serc, umysłów i… nie oszukujmy się – portfeli odbiorców.

Copywriting w praktyce to czasem odkrywanie nieznanego, przedzieranie się przez knieje niewiadomych – choć raczej doświadcza się tego w sferze przygotowania, ale o niej później.
Czy humanista odnajdzie się w branży technologicznej? A czy analityczny umysł będzie w stanie stworzyć historię do kampanii marketingowej nowej linii kosmetyków? Tak. Jednak bez wewnętrznego pędu za nowym zamkniesz się w bańce dotychczasowych doświadczeń, bez perspektyw na ich poszerzenie.
Jeśli nie jarasz się światem i drugim człowiekiem, nie wyjdziesz w góry. Nie zachwycisz się pięknem natury, nie będziesz wędrować – często w nieznane. Mijani piechurzy nie zastanowią cię. Nie zaintrygują. Nie pozdrowisz ich serdecznym: “Cześć!” lub “Czuwaj!”. Górołazi mają w sobie smykałkę odkrywcy.
Eksplorujesz nie tylko to, co wokół, ale też siebie. Sprawdzasz swoje możliwości. Na trasie dowiadujesz się o sobie czasem tak niesamowitych rzeczy, że można paść z wrażenia. Bez ciekawości albo tego w ogóle nie dostrzeżesz, albo doświadczenia nie pozostawią nawet najmniejszego śladu.

Słowami kreujesz świat, tworzysz opowieści, projektujesz marki (if U know, what I mean) – jak możesz opisywać coś, co kompletnie nie wywołuje w Tobie żadnych emocji, nawet negatywnych? Jak chcesz wejść do głowy człowieka/odbiorcy/klienta, jeśli on cię nie fascynuje?
PASJA – bez niej nie będziesz wędrować
I nie zostaniesz copywriterem. W obu tych rzeczywistościach trzeba się po prostu zakochać. Trochę to będzie wiązało się z poprzednim akapitem.
Po górach nie łazęgują przypadkowi ludzie. Wcześniej musieli w sobie odkryć takie predyspozycje, chęci. Najczęściej odnaleźli w nich swoją miłość.

Wielu domorosłych “specjalistów” powie ci, że copywriterem może zostać każdy. Bullshit. A cóż to za problem? Przecież pisać może każdy. Ja nie potrafię sklecić kilku zdań, by miało to ręce i nogi? Ja nie potrafię?
Każdy może spróbować nim zostać, jednak nie każdy nim się stanie. Copywriting to nie tylko praca, to styl życia, powołanie, sposób na życie i specyficzne postrzeganie świata.
Może właśnie teraz kusi cię łatwa praca w domu, wolność, działanie z dowolnego miejsca na Ziemi. Przecież tylu mamy freelancerów, grupy na FB pekają w szwach (notabene, ilu z nich to profesjonaliści, którym zależy na dobru klienta, a nie na szybkim zarobku?) Przecież pisać może każdy, wystarczy sieciówkowa kawa, kawałek stolika, laptop i WiFi. Tylko nie zapomnij o hamaku na Bali i zdjęciu na Insta z widokiem na Lazurowe Wybrzeże.
To tylko mrzonki.

Rzeczywistość zazwyczaj jest zgoła odmienna. I o tym też trzeba pamiętać. Owszem, czasem zdarzy ci się pisać w pięknej kawiarence w Porto, ale najczęściej będą to te same cztery ściany, z których nie wychodzisz, ewentualnie coworking w centrum miasta.
To przede wszystkim ogromny wysiłek, zmaganie się z własnymi słabościami i ograniczeniami. Pisanie sensu stricte to ostatni etap naszej pracy nad zleceniem. Sprawdź, jak pracuje prawdziwy copywriter 😉
Bez pasji i pełnego zaangażowania nie da się daleko zajść. Także w copywritingu.
NIGDY NIE WĘDRUJ SAMOTNIE!
W góry nie zaprosisz nigdy przypadkowych osób. Muszą – jak Ty – tak samo kochać wolność, szorstkie powietrze. Wspólnie musicie dzielić miłość do wysiłku, zmagania się i zapierających dech w piersiach widoków.
Nie zabierzesz ze sobą nikogo, komu nie ufasz. Przecież tyle może wydarzyć się na szlaku. We dwoje zawsze łatwiej się motywować, wspierać w chwilach zwątpienia i kryzysu, podnosić z upadków. Na trasie powierzasz swoje życie w ręce przyjaciela, Ukochanej Osoby.

Wiesz – Agencja Słowa Pisanego właśnie tak działa. Wspólnie wyruszyliśmy w podróż. Wszystkie treści staramy się projektować wspólnie – czy to zdalnie, czy na zorganizowanym spotkaniu w jednym z lubelskich biur (najczęściej gościmy w cudownych przestrzeniach Loffice – polecam!). Pracujemy w duchu design thinking, wykorzystując sprawdzone metody, dzięki czemu nasi Klienci zawsze otrzymują skuteczne treści, które jasno komunikują ich przekaz i zwiększają zyski.

Wspólna praca to nie tylko oszczędność czasu. Dzięki temu doskonale się uzupełniamy. Uczymy się siebie nawzajem – naszego podejścia do warsztatu, sposobu docierania do potrzeb Klientów (nawet tych, których sami nie potrafią nazwać) – mogą mieć pewność, że każde zlecenie zostało opatrzone solidną dawką profesjonalnej wiedzy, doświadczenia, dyskusji, talentu i umiejętności. To również doskonała lekcja komunikacji, zarządzania grupą i okazja do ponownego zachwycenia się sobą, naszym spojrzeniem na świat.
Nie wspomniałem o wzajemnym motywowaniu się do pracy i wsparciu w kryzysach? Nie musiałem. To u nas po prostu normalne. #ASP to dla mnie kapitalna przygoda. I jeszcze większa szansa na rozwój i zawodowe spełnienie. A wspólnie możemy zdziałać naprawdę wiele!
Copywriting w praktyce? Bez przygotowania nie istnieje!
Wędrowanie po górach również. Nie pójdziesz przecież ot tak, z ulicy, zdobywać Mnicha, Rysów, a nawet Szrenicy czy Śnieżki prawda? Odpowiedni sprzęt, odzież, przygotowanie fizyczne – wszystko ma tu potężne znaczenie.
Copywriting rządzi się takimi samymi prawami.

Każde zlecenie zaczyna się i kończy na Kliencie. Brief, research, słuchanie, rozmowa, głęboka analiza wartości, przekazu i potrzeb odbiorców. Trzeba też jeszcze zajrzeć, co u konkurencji słychać. Tak na wszelki wypadek. Proces kreatywny w projektowaniu treści to często żmudna układanka, dopasowywanie wielu elementów z uwzględnieniem coraz większej ilości zmiennych – wszak jeden z naszych autorytetów, David Ogilvy zwykł mawiać, że
[KiwiClickToTweet tweet=””Odbiorcą Twojej reklamy nie jest ciągle ta sama, stała grupa ludzi. Ona nieustannie się zmienia!”” quote=””Odbiorcą Twojej reklamy nie jest ciągle ta sama, stała grupa ludzi. Ona nieustannie się zmienia!””]
Dlatego czasem to tyle trwa. No i trzymając rękę na pulsie, dobrze byłoby swoje treści co jakiś czas aktualizować – wszak nawet język jest obecnie sferą niezwykle dynamiczną. Oczywiście, nie mówię, by być jak chorągiewka, wielką sztuką jest stworzyć treści ponadczasowe – jednak marki muszą mówić językiem swoich odbiorców. Tu jest wielkie pole do popisu właśnie dla copywriterów, takich jak my 😉
Uff. Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłem! Jeszcze trochę powiązań copywritingu z górołażeniem mam, ale podzielę się nimi może następnym razem.
Dotarłeś do końca tekstu? Zostaw ślad po sobie. Podobał Ci się ten tekst? Skomentuj. Nie zgadzasz się z nim? Tym bardziej! Może masz własne wyobrażenia? Do czego porównasz copywriting?
“Szorstkie powietrze”, jak niektóra informacja zwrotna 🙂 Na szczęście jesteśmy już zahartowani 🙂 Dobry wpis Mateuszu!